kuchnia wroclaw

Kuchnia wrocławska pełna osobliwości

We Wrocławiu, niczym w garze aromatycznego gulaszu, mieszają się wpływy wielu kultur, od polskie, przez niemiecką i czeską po ukraińską. Ta różnorodność sprawiła, że przez lata próba zdefiniowania tego. Co nazwać można „kuchnią wrocławską”, nastręczało sporo trudności zarówno historykom, jak i szefom kuchni, którzy chcieli serwować, to, czym Wrocław smakował przed wiekami.

Trud określenia, czym była wrocławska kuchnia, od lat podejmuje historyk dr Grzegorz Sobel, który skrupulatnie przeszukuje źródła w poszukiwaniu dawnych przepisów. Jego wnioski pokazują, że w dawnym Wrocławiu lubiono jeść syto i konkretnie – na topie były kiełbasy, golonki czy tłuste śledzie, koniecznie z hojną, boczkową okrasą. W dawnym Breslau wręcz roiło się od bud, straganów i stoisk, gdzie można było dostać ręcznie robioną kiełbasę na gorąco, okraszoną chrzanem czy musztardą, konieczne w towarzystwie pachnącego kminkiem precla, a najlepiej również kufla spienionego piwa.

Sporą konkurencję wrocławskiej kiełbasie robiły raki – niewielu wie, że przed wiekami wody Odry i Oławy były ich pełne, a zupa rakowa gościła na niemal każdym stole, podobnie jak dania z lokalnych karpi, z których do dziś słyną stawy milickie.

Jeśli budżet nie pozwalał na inwestycję w mięso, chętnie zastępowano je kapustą czy kluskami. Te ostatnie doczekały się nawet własnej legendy o „Bramie Kluskowej” znajdującej się na Ostrowie Tumskim. Zgodnie z nią, kluski śląskie robione przez jedną z wrocławianek były tak dobre, że gdy po śmierci zesłała wypełniony nimi kociołek mężowi z wyraźną prośbą, by pozostawił jedną na pamiątkę, ten nie mógł się oprzeć, przez co kociołek już zawsze pozostał pusty. Wrocławianie szczególnie upodobali sobie kluski ziemniaczane nadziewane kawałkami zrumienionego na maśle, pszennego chleba. Kluski jadano samodzielnie lub jako dodatek do mięs. Charakterystyczne dla regiony jest tzw. „śląskie niebo”, czyli szynka wieprzowa podawana ze słodkim sosem na bazie owoców, zwłaszcza jabłek, gruszek i śliwek.

Kolejnym lokalny, specjałem była kapusta, a konkretnie bigos wykonany z jej czerwonej odmiany, Dziś tę wariację skutecznie wyparł jej odpowiednik z kapusty białej i kiszonej, ale w dawnym Wrocławiu bigos był czerwony i postny. Do posiekanej kapusty dodawano czerwone wino, rodzynki, jabłka, cebulę, masło i goździki, a zagęszczaniu służyła mąką ziemniaczana. Ugotowane na tej bazie danie w założeniu było jarskie, ale chcąc odtworzyć je dziś, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wzmocnić go kiełbasą.

Wspomniane dania to trzon kuchni wrocławskiej, ale z pewnością nie zamykają szerokiego wachlarza smaków ją tworzących. Ukłon dawnym tradycjom składa dziś wiele wrocławskich restauracji, a równocześnie mieszkańcy miasta z entuzjazmem przyjmują gastronomiczne nowinki z całego świata. Nową kuchnię wrocławską tworzą restauratorzy i wytwórcy lokalnych produktów, którzy rozsławiają tutejsze smaki na całą Polskę. Pizza, ramen, czy burgery we Wrocławiu, tworzone przez lokalnych restauratorów, również na swój sposób wpisują się w  kulinarne tradycje miasta. Wśród lokalnych produktów, których sława wykracza poza Dolny Śląsk, pojawiają się między innymi kiszonki Sznajderów, serach z Wańczykówki czy winach ze Wzgórz Trzebnickich. Z kolei w gronie restauracji znajduje się Pasibus, który serwuje burgery nie tylko przy rynku we Wrocławiu, ale w centrach kilkunastu innych miast w Polsce (sprawdź na mapie wrocławskie burgerownie, pełna lista na pasibus.pl) i poza nimi, oferując też burgery z dowozem. Kuchnia wrocławska ewoluuje wraz z gustami mieszkańców, wzbogacając tradycję o nowe elementy, połączone wspólnym mianownikiem dobrego smaku.